Rumageddon – ekstremalny bieg z przeszkodami, impreza organizowana cyklicznie dla prawdziwych twardzieli i twardzielek. W klasycznej formule to 12 kilometrów dystansu, na którym uczestnicy muszą się wspinać, czołgać, pływać, czy siłować. W marcu #MakoTSLteam pierwszy raz wystartował w Runmageddonie organizowanym w gdyńskich Kolibkach.
Sam pomysł na Runmageddon był spontaniczny i oddolny. Jedno rzucone hasło i od razu działanie, zbieranie chętnych. Tych było zresztą dość sporo, finalnie w naszym zespole pobiegło siedem osób.
Dzień biegu zaczynał się okropnie – zimno, lekki deszcz oraz masa błota. Było jednak za późno żeby się wycofywać. Wszystko zaczęło się od grupowej rozgrzewki. Warto dodać, że klimat był świetny! Tłum ludzi, którzy zaraz wejdą do lodowatej wody, muzyka i osoba przygotowująca do startu skandująca hasła przez mikrofon. Po dłuższej chwili każdy dostał worek z piachem i się zaczęło.
Nasz zespół od razu czekało wejście do zatoki po kolana – to był mocny szok… ale było za późno, żeby się wycofać. Sam marsz w wodzie był długi, ale to była dopiero zapowiedź tego, co organizatorzy zgotowali dalej. Czekały kolejne przeszkody: drążki, opony, liny, kałuże z oponami i wodą, zasieki z drutem kolczastym i wiele więcej.
Wyróżniało się hasło, które krzyczał jeden z sędziów przy przeszkodach: PRZECIEŻ SAMI ZAPŁACILIŚCIE ŻEBY TU BYĆ WIEC CZEMU NIE BIEGNIECIE? Właściwie to miał rację. Po zakończonym biegu, mimo wyraźnego zmęczenia na twarzach, ubraniach przemoczonych lodowatą wodą i błotem i mokrych widać było szerokie uśmiechy. Na koniec wspólnie padło hasło: było warto!
Wszystko wskazuje zresztą na to, że debiut #MakoTSLteam był pięknym początkiem historii naszej ekipy w zmaganiach z serii Runmageddonu – już 9-10 września kolejna edycja biegu w Trójmieście, na którym na pewno nas nie zabraknie!